Koniec wojny to chyba najszczęśliwszy moment w ich życiu. Gdy tylko dostrzegli się w ruinach i gruzach Zamku, rzucili się natychmiast w swoją stronę, aby się przytulić. Zaczęli płakać ze szczęścia, które rozrywało ich ciała. Znów spojrzeli na siebie. Wszyscy troje, brudni, podrapani, ze świeżymi ranami, ale byli naprawdę szczęśliwi.
***
- Gotowi? – zapytał donośnie Pan Weasley.
- Dzieciaki, pośpieszcie się! – krzyknęła Molly.
- Już, już.. mamo. – powiedziała Ginny, targając po schodach swój
kufer.
- Daj to, dziecko. - wyciągnął do niej rękę ojciec.
***
Draco stał przed lustrem, poprawiając srebrno-zielony krawat. Nie patrzył w swoją twarz, sam nie wiedział czy nie potrafi spojrzeć sobie w oczy, czy bał się kogo w nich zobaczy. Obok niego wręcz bezszelestnie pojawiła się Narcyza. Uniosła mu podbródek na wysokość szaroniebieskich oczu. Matka zawsze wie.
- Mamo.. Jak to będzie wyglądać? – zapytał zmartwiony.
- Draco, jesteś wartościowym człowiekiem. – odsunęła blond kosmyk z jego oczu. – Nie masz się czego obawiać. – uśmiechnęła się delikatnie – Pamiętaj, że Hogwart to twój drugi dom. – poprawiła kołnierzyk jego białej koszuli.
- Zwłaszcza, że to w większości z naszego majątku go odbudowano. – wtrącił zimno Lucjusz, kładąc nacisk na NASZEGO.
Draco spuścił wzrok. W tej niezręcznej ciszy rozległ się dzwonek. Narcyza otworzyła drzwi, a w futrynie pojawił się Blaise Zabini. Na twarzy kobiety zagościł uśmiech. To trudne, gdy przez całe swe życie starasz się zachować powagę i kamienną twarz.
- Witam państwa Malfoy’ów. – skłonił się lekko. Następnie z uśmiechem od ucha do ucha przywitał się z blondynem.
- Gotów na przeżycie nowych przygód? – objął go ramieniem.
- Taa, już się nie mogę doczekać transmutacji. – zironizował chłopak.
- Pośpieszcie się, bo zaraz nigdzie nie zdążycie. – Cyzia ucałowała chłopców i spojrzała jeszcze raz na dzieci. Przez chwilę znów widziała ich jako 11-letnich łobuzów. Jedna z łez zakręciła się w oku Narcyzy.
- Do widzenia. – ucałował jej dłoń Draco.
- Do zobaczenia. – Blaise ponowił czynność.
- Niedługo wrócę. – Lucjusz złożył pocałunek na jej chłodnych ustach.
**
W Wielkiej Sali panował gwar. Wszyscy podziwiali odbudowany Zamek, witali się, śmiali, wspominali.
- Proszę o zachowanie ciszy. – w Sali rozbrzmiał głos profesor Minervy McGonagall. Uczniowie zajęli swoje miejsca i skupili się na przemówieniu Dumbledore.
- Chciałbym na wstępie serdecznie powitać wszystkich uczniów. Zwłaszcza pierwszoklasistów. – skupił wzrok na zgromadzonych dzieciach. – Chciałbym także podziękować za walkę. Waszą walkę za nasz Hogwart. – w tym momencie rozległy się brawa, Albus uniósł ręce w górę dając do zrozumienia, aby znów zapanowała cisza. - Chciałbym wyróżnić uczniów, którzy zasłużyli na stopnień Prefekta Naczelnego. Poproszę o wystąpienie: Hermiona Granger, Ronald Weasley, Pansy Parkinson, Draco Malfoy – po odczytaniu nazwisk rozbrzmiały brawa. Każdy z uczniów stanął na równym stopniu. Wszyscy dumnie wysunęli pierś. Każdemu z nich opiekun przypiął odznakę. Następnie podano im kielich z sokiem.
- Proszę o wzniesienie toastu za naszych Prefektów! – Dyrektor wzniósł kielich górę. – Mam nadzieję, że będą godnie reprezentować swoje Domy jak i całą Szkołę. – ponownie rozbrzmiały oklaski.
- Nie mogę uwierzyć, że ten padalec otrzymał odznakę. – szepnął Ron do Hermiony.
Dziewczynie nie zdążyła odpowiedzieć, bo Draco postanowił się odgryźć:
- Uważaj Wieprzlej jak się wyrażasz o osobach z wyższych sfer. – syknął chłodno.
Hermiona wywróciła teatralnie oczami. Jednak nic się nie zmieniło. Draco znów uważa się za Księcia, znów słychać westchnienia dziewcząt w jego kierunku. Harry to Wybraniec, który uratował Świat Czarodziejów. Hermiona to, ta najmądrzejsza Gryfonka, a Ron wciąż nie potrafi panować nad emocjami.
- Możecie wrócić na miejsca.
Każdy ze stołów otrzymał plan lekcji. Większość uczniów z ekscytacją go studiowała.
- Ron, skończyłeś już? – zniecierpliwiona Hermiona chciała go powstrzymać przed wepchnięciem do ust ogromnej łyżki z pastą.
- Zachas sonhe. – wymamrotał z pełnymi ustami.
- Co? – Zmarszczyła brwi.
- Zaraz skończę. – przełknął.
- Gdzie się wam tak śpiesz? – dopytywał się Harry, kończąc swoją zupę.
- Musimy oprowadzić pierwszoklasistów. – brunetka wskazała na najmłodsze dzieciaki.
Jej wzrok mimowolnie przeleciał po całej Sali, ale zatrzymał się na konkretnym stole. Stole Slytherinu i na szczególnej osobie – blondwłosym Ślizgonie. Jego wzrok przeszywał ją na wskroś. Dziewczyna wzdrygnęła się natychmiast. Na twarzy Smoka pojawił się ten znany wszystkim cyniczny uśmiech.
- Dołączysz później. - westchnęła Gryfonka, patrząc na to, jak Ron zachłannie pochłania kolejne porcje jedzenia.
- Mhmm. – mruknął, pałaszując kolejne danie.
**
- Nowy plan, nowe zajęcia. – wyszczerzył się Blaise.
Draco w odpowiedzi mruknął coś pod nosem. Swoim przenikliwym wzrokiem wpatrywał się w Gryfonkę, która zmierzała do pierwszoklasistów.
- Ale pocieszę Cię. – szturchnął go. – Nie mamy wcale tak dużo wspólnych zajęć z Gryffindorem. – podsunął mu plan pod nos. Malfoy z zainteresowaniem przejął kartkę.
- Czyżbyś był zmartwiony? – zaśmiał się Zabini.
Chłopak puścił to mimo uszu. Widząc, że Granger zabiera pierwszoklasistów na zwiedzanie Hogwartu, wstał jak oparzony.
- Pansy. – gdy dziewczyna usłyszała swoje imię w ustach Draco, natychmiast wstała i wiernie jak pies, a zadowolona jak dziecko z lizaka, dotrzymywała kroku Blondynowi.
- Pierwszoklasiści Slytherinu, za mną. – warknął na wystraszone dzieci.
**
- A tutaj znajduje się Pokój Życzeń. – Hermiona wskazała na ścianę i miała już wyjaśnić jak działa, gdy ktoś wtrącił swoich kilka
galeonów.
- A tutaj kochane dzieci jest pospolita, brudna szlama. – blondyn wskazał na Hermionę, na co grupa Ślizgonów automatycznie odsunęła się o krok. Pansy, widząc tę scenę, parsknęła śmiechem.
- Chciałabym was Gryfoni, ostrzec przed pewnymi tchórzliwymi, tlenionymi fretkami. – odgryzła się wskazując dłonią Malfoy’a.
- Uważaj Granger, stąpasz po wyjątkowo cienkim lodzie. – rzuciła ostrzegawczo Parkinson.
Hermiona zacisnęła odruchowo szczęki. Nie miała zamiaru robić przedstawienia, więc rzuciła krótko w stronę Draco:
- Jakiś Ty głęboki, Malfoy!
- Gdybym był głębszy, to byś się utopiła. – prychnął.
- Nie masz się czym chwalić. – zza pleców dziewczyny wynurzył się Ron.
- Witamy, witamy zdrajcę krwi! – kpiła Pansy. – Naprawdę zacna z was para. – zaśmiała się pogardliwie. – Weasley zacisnął pięści i nienawistnym spojrzeniem mierzył dwójkę Ślizgonów.
- Nie warto. – westchnęła ciężko Hermiona i odwróciła się wraz z pierwszoklasistami.
- Racja. – przyznał Draco – Gryfoni zawsze byli tchórzami, na dodatek brudnymi.
Rudy odwrócił się na pięcie i nie miał zamiaru odpuścić. Zacisnął pięści tak mocno jak potrafił i rzucił się na Ślizgona.
- Ron, nie! – krzyknęła Granger, lecz za późno.
Draco, jako szukający nie mógł mieć spóźnionego refleksu, to nawet nie miało prawa pojawić się w jego naturze. Odsunął się w bok, co spowodowało, że Ron uderzył o posadzkę. Dziewczyna rzuciła się, aby mu pomóc. Draco odepchnął ją i rzucił się wściekle na Rudego. Usiadł na nim okrakiem. Uderzył Rona w twarz dwa razy; z prawej, a później z lewej strony. Chłopak krwawił z nosa, a tłum dzieci, zarówno Ślizgonów jak Gryfonów, był wręcz przerażony. Ron szarpnął szatą Blondyna, chcąc,aby się przewrócił. Jego starania były daremne. Draco zadał mu cios na wysokości skroni, moc w pięściach Ślizgona była tak silna, że brew Weasleya pękła, a on sam stracił przytomność. Trwało to zaledwie kilka minut, ale krewa w żyłach Hermiony buzowała.
Jak ma obronić przyjaciela przed śmiercią z rąk Malfoya?! Emocje wzięły górę, nie zastanawiając się dłużej, rzuciła się na blondyna, który klęczał nad nieprzytomnym Ronem z zakrwawionymi pięściami, zacisnął je jeszcze mocniej i chciał to w końcu raz na zawsze skończyć, jednak nagle poczuł ciężar na swoich plecach i burzę brązowych loków przed oczami. Hermiona wisząc na Draco, czuła każdy jego napięty mięsień i emocje, które emanowały od niego na kilometr.
- Ty brutalu! – wrzasnęła wściekła Gryfonka, okładając go pięściami. – Nienawidzę Cię! – szarpała za jego szatę, uwieszona na nim całym ciałem.
- Zostaw go, szlamo! – Pansy zaczęła szarpać ją za włosy.
Dzieci nie miały pojęcia co robić. I to mieli być Ci wzorowi Prefekci?! Zachowują się jak zwierzęta! Jedna, jak i druga grupa pierwszoklasistów cofnęła się w róg ściany.
- Co tu się wyprawia? – chrząknęła z niedowierzaniem McGonagall.
Cała trójką znieruchomiała. Draco odrzucił z twarzy włosy Hermiony, a Pansy zamarła trzymając puszyste loki Gryfonki. Uwieszona na Ślizgonie Hermiona, uniosła głowę.
- Pani McGonagall.. – chrypnęła Miona.
Cała trójka natychmiast się ogarnęła. Pansy puściła włosy Hermiony. Gryfonka zsunęła się ze Ślizgona, a Draco wstał i wyprostował się, nawet w takiej sytuacji zrobił to z wrodzoną klasą.
- Co tu się dzieje?! – uniosła głos profesor.
- To wszystko jej wina! – wrzasnęła Pansy wskazując na Mionę.
Opiekunka Gryffindoru dopiero w tej chwili dostrzegła nieprzytomnego, zakrwawionego Ronalda.
- Na Merlina..- Wytrzeszczyła oczy.
- Pani profesor.. – Ryknęli chórem, chcąc się tłumaczyć.
- Dosyć tego! – wrzasnęła bez grama cierpliwości.
***
- Pozwólcie, że ostatni raz przerwę wam posiłek, moi kochani. – Dumbeldore spojrzał swoimi ucieszonymi oczami na każdy stół – Chciałbym powitać, a jednocześnie przedstawić wam Avalon Geran. – drzwi do Sali otworzyły się, a w nich stała drobna dziewczyna w eleganckiej, ołówkowej spódniczce przed kolano i białej, koronkowej bluzce.
Speszona przeszła przez sam środek Sali. Nie chciała, aby ktokolwiek na nią patrzył, a co dopiero o niej mówił. Usiadła na krzesełku. Odrzuciła z twarzy puszyste, brązowe loki i uniosła swe duże brązowe oczy, żeby spojrzeć na wszystkich.
- Stary! Ona wygląda jak Granger! – Powiedział z niedowierzaniem Zabini do Smoka, którego jak się okazało nie było obok. Jednak Ślizgon się tym w ogóle nie przejął, patrzył na zarumienioną, a jednak tak uroczą twarz Avalon.
- Slytherin! – wrzasnęła Tiara, a Blaise nie wiedząc czemu podskoczył i krzyknął z zadowolenia. Połowa Sali spojrzała na chłopaka jak na wariata, jednak najbardziej spiorunowały go Ślizgonki. Diabeł nie wziął jednak tego do siebie i wskazał uroczej Ślizgonce miejsce obok siebie. Jak widać nie tylko jemu spodobała się dziewczyna, zaraz wokół nich pojawiło się kilku Krukonów, Puchonów a nawet Gryfonów.
**
- Co wy sobie wyobrażacie?! – warknął Snape, piorunując każdego z uczniów.
- Czy to mają być Prefekci?! – piekliła się McGonagall. – Nigdy w życiu nie było mi tak wstyd.. – żachnęła Profesor obdarzając swym spojrzeniem szczególnie Hermionę, której oczy się szkliły od napływających łez.
- Ja nic nie zrobiłam. – oburzyła się Pansy.
Draco nawet nie podjął próby tłumaczenia się. Spojrzał na surową minę Snape'a, a następnie spuścił wzrok i starał się zetrzeć krew Weasleya z rąk.
- Co to miało być?! – wrzasnął Snape.
- Nigdy, w całej mojej karierze, żaden Prefekt mnie tak nie zawiódł. – spojrzała z wyrzutem Profesor transmutacji – Nigdy! – zaznaczyła dobitnie. Gryfonka spuściła wzrok, aby ukryć spływające łzy.
- Minus 50 punktów dla Slyhterinu! – oznajmiła Minerva, piorunując wzrokiem Dracona.
- Dla Griffindoru, również! – syknął Severus.
Oboje nauczycieli piorunowało się wzrokiem. Cała trójka jęknęła, przeraźliwie.
- Do tego szlaban! – dobił ich Mistrz eliksirów. - Na cztery tygodnie!
- Pierwszy tydzień pary mieszane. – dodała.
- To znaczy? – Malfoy zmarszczył brwi.
- Pansy Parkinson, Pan Malfoy, chyba dalej wiadomo? – spojrzał wyczekująco na Gryfonkę, ona w odpowiedzi potrząsnęła głową.
- Drugi tydzień: Panna Granger i Panna Parkinson.. – dziewczyny spojrzały na siebie z niechęcią.
- Trzeci: Panna Parkinson, Pan Weasley oczywiście Pan Malfoy, Panna
Granger. – Pansy aż poczerwieniała z wściekłości. Nie wyobrażała sobie tej szlamy i Draco sam na sam.
- Czwarty: wszyscy razem. – zakończył Snape.
- Pierwsza para szlaban na poddaszu - segregowanie zalegających rzeczy. Druga w Sowiarnii - sprzątanie.
- Sposobem mugolskim! – ryknął Snape.
Draco nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. On i sprzątanie, to są chyba jakieś żarty!
- Na kolejne tygodnie wyznaczymy wam inne miejsca. Zaczniecie zaraz po odzyskaniu pełnej dyspozycyjności przez Pana Weasleya.
- Nie zasługujecie na te odznaki! – syknął Snape, dotykając plakietki na szacie Pansy.
- A co z Ronaldem? – zapytała, zasmarkana Granger.
- Na razie podano mu eliksiry i czekamy na przyjęcie się wraz z ocknieniem. – westchnęła Minerva.
Hermiona spojrzała z wyrzutem na Draco, przepełniała ją nienawiść miała ochotę rzucić się na niego i rozszarpać mu gardło.
- Natychmiast do swoich dormitoriów! Nie chcę was dziś oglądać, matoły! – gdyby Snape tylko mógł, to przylałby każdemu uczniowi po kolei.
Uczniowie w ciszy opuścili gabinet. McGonagall nie mogła uwierzyć w to, co się stało, jednak najbardziej bolało ją ukaranie Hermiony. Nie mogła patrzeć jak płacze, w jej oczach było widać skruchę, jednak zawiodła się jej zachowaniem i brakiem opanowania zwłaszcza przed pierwszoklasistami.
**
Blondyn leżał w swoim łóżku i zwierzał się ze swojej pierwszej „przygody” Zabiniemu, który siedział wygodnie w fotelu, popijając Ognistą.
- Wyobrażasz to sobie?! – podniósł się i spojrzał na wyluzowanego współlokatora.
- Po co się za nią wlokłeś? – zapytał, przełykając ostry płyn.
Malfoy w odpowiedzi spiorunował go wzrokiem, jak on mógł?! Miał mu przytakiwać i go pocieszać, a nie bezczelnie wylewać całą prawdę.
- Szlaban! Na cztery tygodnie! W dodatku z Gryfonami! – wypluł Ślizgon.
- Oj daj spokój, nie są tacy źli. A powiem Ci, że Granger tu i tam się wyrobiła. – Blaise uniósł dwa razy brwi, dając tym do zrozumienia, że jest ładna.
- Jesteś ohydny! – rzucił w niego poduszką.
- Oj Smoku, nie przesadzaj! – odrzucił mu jaśka i znów nalał alkoholu.
- Nie przesadzam! To po prostu obrzydliwe. – skrzywił się.
Diabeł wstał i podał mu szklankę, wzdychając przy tym ciężko.
- Jak chcesz! – wzniósł oczy ku niebu. – Siedzisz w bagnie po uszy i robisz przysiady. – zaśmiał się szyderczo.
**
W końcu w dormitorium. O ile życie jest prostsze, gdy jest ono prywatne. Hermiona rzuciła się na łóżko i westchnęła ciężko na samo wspomnienie dzisiejszego incydentu. Krzywołap wykorzystując jej pozycję, wpełzł na plecy swojej pani, ugniatając je przy tym i mrucząc swą słodką melodie.
- Złaź, Grubasie! – zaśmiała się ciepło.
Nie na długo mogła cieszyć się samotnością, bo od strony Pokoju Wspólnego Gryffindoru usłyszała nerwowe dobijanie się. Zwlekła się z łóżka i łaskawie otworzyła. Nie zdążyła się nawet przywitać, bo Ginny zarzuciła ją pytaniami:
- Jak to się stało? – wrzasnęła, unosząc ręce.
Hermiona zaczęła nerwowo masować skronie.
- A Tobie nic się nie stało? – obróciła Mionę dookoła.
- Nie, nic mi nie jest. – opadła na zamszowy fotel – Przynajmniej fizycznie. – dodała ciszej.
Gdy Granger ujrzała wyczekujące spojrzenie Rudej, zaczęła jej tłumaczyć wszystko od początku.
- Ten Malfoy.. – syknęła oskarżycielsko Weasley.
- Naprawdę nie mam ochoty dziś go widzieć, słyszeć, czuć.. – Zakryła twarz poduszką.
- Idziesz jutro do Skrzydła? – zamieniła temat Gin.
- Tak, zaraz po śniadaniu. Idziesz ze mną? – podniosła się. Weasley w odpowiedzi skinęła głową.
- Gin, wybacz, ale jestem zmęczona. – westchnęła. – To był parszywy dzień.
- Rozumiem. – wstała i ucałowała ją w czoło.
Doskonale wiedziała, że każde spotkanie z tym konkretnym Ślizgonem źle wpływało na Hermi.
– Dobranoc. – zniknęła za drzwiami.