sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 4 cz. I

Rozdział jest tak urwany ponieważ coś stało się z moim programem i nie mogę kontynuować tekstu.

_______________________________________________________________________________

Z każdej strony otaczała ją mgła, nie wiedziała gdzie się znajduje, wszystko wydawało się być otoczone delikatnym puchem, ale to tylko złudzenie spokoju. Miała na sobie białą sukienkę można by powiedzieć, że zrobioną z cienkiego materiału, barwy mlecznobiałej, prawie zlewała się z otoczeniem.
Jej długie, kasztanowe włosy opadały na oczy, odrzuciła je niedbałym gestem ręki.
Poczuła intensywny zapach rdzy, odrzuciło ją przy pierwszym wdechu. Pochyliła się aby wymacać podłożę, jej rękę zalało coś ciepłego jak woda tylko gęstsze.. Mgła rozstąpiła się natychmiast a ona stała po kostki w krwi, jej sukienka była brudna, zaczęła intensywnie wycierać ręce w materiał, przerażona tym gdzie jest..
Mgła ukazała ciała jej bliskich, Hermiona wstrzymała wdech. Podbiegła do ciała Rona i zaczęła szarpać za jego koszulę, krzycząc próbując go obudzić.. Zaraz obok była Gin, Harry, jej rodzice, Nevil.. To przerażające.. Czuła jak robi się jej słabo, upadła na kolana a gorące łzy zalewały jej twarz, krzyczała i błagała aby to nie była prawda.. Nagle poczuła złość, wściekłość.. I zadawała sobie konkretne pytanie „Kto mógł to zrobić?” Jakby w odpowiedzi nad nią pojawił się Malfoy, przerażenie sparaliżowało jej ciało.. W jego prawej dłoni wisiała różdżka a na bladej twarzy widniał uśmiech zadowolenia. Wstała nie dając mu satysfakcji dobrze wiedziała, że do kompletu brakuje mu tylko jej, starała się uspokoić przyśpieszony oddech.


***

- Harry! - pisnęła Ginny - Jak mogłeś jej od razu nie powiedzieć! - uderzyła chłopaka w tors.
Chłopak lekko się skrzywił i zacisnął usta.
- Zrozum nie chciałem jej krzywdzić.. - oparł dłonie o jej ramiona.
- Jak to jej ma nie krzywdzić?! - odepchnęła ręce Wybrańca i załapała się za głowę. - Jesteś beznadziejny! - syknęła cała czerwona ze złość.
- Ginny, gdzie ty idziesz? - krzyknął
 - Jak to gdzie? Powiedzieć jej prawdę!


***
  • Och, to dormitorium jest takie urocze! - pisnęła blondynka stojąc w progu pokoju.
  • Cieszę się, że Ci się podoba. - Blaise objął dziewczynę w pasie i pocałował w czoło.
  • Tak, żałuję, że nie mogłam wcześniej się tu przeprowadzić.
  • Nie wracajmy do tego co złe, dziś należy się tylko cieszyć!
  • Tak! Zdecydowanie masz rację! - przyłożyła dłonie do policzków i weszła w głąb pomieszczenia.
Emily uważnie obserwowała każdy kąt, w głowie planowała co gdzie położy.
Przycupnęła na skraju łóżka wciąż nie mogą uwierzyć, że w końcu jest w Hogwarcie, ze swoimi przyjaciółmi, rodziną to jedna z najcudowniejszych rzeczy jaka mogłaby się jej przytrafić.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Dracona, który przepychał się z Zabinim.
  • Ekhm, chciałabym aby mój pokój pozostał w jednym kawałku. - założyła ręce na klatkę.
Ślizgoni, spojrzeli na siebie a następnie rzucili się w stronę Emi.
  • Aa! Zostawcie mnie! - krzyczała wiercąc się w ich stalowym uścisku.
  • - Raz! Dwa! Trzy! - w tym momencie Emi wylądowała na stercie poduszek.
  • Jak mogliście! - odgarnęła z twarzy potargane blond włosy. 
***
Jej oczy się zaszkliły. Zimny podmuch wiatru wpadł przez otwarte okno a wraz z nim kilka płatków śniegu.
  • Hermiono, tak mi przykro.. -odsunęła przyjaciółkę na bok i położyła dłonie na jej ramiona.
  • Ginny, wyjdź. - stała znieruchomiała.
  • Hermi.. - potarła jej ramiona.
  • - Ginny, proszę. - zaciągnęła nosem.
  • - Nie zostawię Cię tu samej! - zamknęła okno – To że mój brat to kretyn..
  • Gin, naprawdę chcę być sama – przerwała
  • - Musiałabyś mnie wyrzucić. - jej ton była tak uparty, że Hermiona wiedziała, że z nią nie wygra.
  • W takim razie ja wyjdę. - załapała za torbę

Hermiona! - pisnęła ruda, lecz ona już jej nie słyszała, znikła za drzwiami

środa, 12 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 3 cz. II Malfoyówna

Może Ginny rzeczywiście miała rację? Malfoy wyjątkowo często znajdował się w pobliżu.. Do tego ta niebezpieczna bójka z Ronaldem.. i błonie a ten okropny sen, czy to jakiś zły omen? Bzdura! - ryknęła jej podświadomość. - Malfoy jest prefektem i to jasne, że częściej go widujesz. Hermiono. Nie panikuj. 
- Granger.. - Gdy do jej uszu dobiegł jego surowy głos odskoczyła jak oparzona. Draco zmarszczył brwi. Nie rozumiał tak gwałtownej reakcji Granger. Stała skamieniała i mocno zaciskała palce na trzymanych książkach. Ujrzał w jej oczach paraliżujący strach.. przed nim. Bała się go, wciąż tego nie mógł pojąć. Faktem jest to że Ślizgon nigdy nie był dla niej przyjemny, ale ona nie mogła go aż tak źle postrzegać.. Przecież nie zrobił jej krzywdy. Nie miał nawet takiego zamiaru, nie podniósł w całym swym życiu ręki na kobietę więc jej absurdalna panika wręcz go bawiła. Wwiercał w nią swoje podejrzliwe spojrzenie, ta scena zwróciła uwagę kilku uczniów, którzy ochoczo wpatrywali w nich swoje ciekawskie spojrzenia. Draco groźnie wypuścił powietrze. Uczniowie popatrzyli po sobie i zgodnie jak jeden mąż wrócili do swoich zajęć.
- Co chcesz? - Hermiona starała się aby jej pytanie zabrzmiało pewnie, ale w efekcie zdradliwy głos był zbyt cichy a jednocześnie drżący.
- Hmm, zastanówmy się.. - blondyn teatralnie oparł palec wskazujący na brodzie i wzniósł swoje stalowe oczy w sufit jakby tam była wypisana odpowiedź.
Przez chwilę Mionę ogarnęło podejrzenie, że na prawdę coś tam napisano więc uniosła głowę, lecz gdy zobaczyła gładki sufit przywołała się do porządku.
- Ha, mam! - znów przeniósł na nią swoje przenikliwe spojrzenie, uniósł palec jakby znalazł cudowny lek. - Spotkanie prefektów. - zmarszczył brwi, zacisnął usta i delikatnie potrząsnął głową w odpowiedzi.
- Spotkanie! - jej głos wpadał w pisk, na który kilku przechodzących uczniów zwróciło uwagę.
- Gdzie tak pędzisz? - pognał za nią, wysuwając głowę z drzwi bilioteki.
- A jak myślisz?! - zasyczała.
- A wiesz gdzie jest spotkanie? - Gryfonka stanęła jak wryta.
Jednak Draco nie zdążył się zatrzymać i wpadł na nią całym ciałem.
- Aaa!! - krzyknęła czując, że traci grunt pod nogami.
W brzuch uderzyły ją ciężkie woluminy a w plecy umięśniona klatka Smoka.
- Jak łazisz?! - ofuknęła go, jednocześnie starała się wyczołgać spod chłopaka.
- Ee, Hermiona? - przed jej twarzą pojawiły się czarne buty.
Uniosła wzrok i ujrzała skrępowane spojrzenie Pottera.
- Harry! - natychmiast znalazła siłę aby zrzucić Ślizgona i znaleźć się w pozycji stojącej.
Gdy spojrzała w błyszczące migdałowe oczy przyjaciela poczuła gorące wypieki na twarzy spowodowane zaistniałą sytuacją. Dotknęła policzki wierzchem chłodnej dłoni aby załagodzić ich krwistą barwę.
 Blondyn z irytacją ich wyminął.
- Miona, bo.. - zaczął wybraniec.
- Przepraszam Harry, możemy później porozmawiać? - położyła dłonie na jego ramionach, ale wzrokiem śledziła Malfoya.
- Tak, w sumie.. - podał jej książki, lecz nie dane mu było do kończyć, bo dziewczyna myślała tylko o tym aby nie zgubić blondyna.
- To świetnie! - wyminęła go szybkim krokiem starając się dogonić Dracona.
- Nic ważnego.. - dokończył cichutko, spuścił głowę i podążył do pokoju wspólnego.
Gdy szatynka utrzymywała tempo kroku Ślizgon zdołała wyspać.
- To gdzie to spotkanie?
Malfoy uśmiechnął się konspiracyjnie a w odpowiedzi narzucił szybsze tempo.

**
Do gabinetu Dyrektora Hermi wpadła cała zasapana. Przez cała drogę głowiła się: Jakim cudem Malfoy nie miał nawet przyśpieszonego oddechu? Z gracją wszedł do pomieszczenia. Sama Miona przyłapała się na chwilowym westchnięciu zachwytu na widok jego ruchów.
W pomieszczeniu były przygotowane cztery krzesła przed samym biurkiem Dumbeldore. Na dwóch oddalonych od siebie siedzieli Pansy i Ron. Gdy tylko Gryfonka dostrzegła swojego ukochanego na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech a do źrenic powróciły wesołe iskierki. Rudy obdarzył ją uprzejmym uśmiechem, ale nie był tak optymistycznie nastawiony jak sama dziewczyna. Oderwała spojrzenie od przyjaciela i spojrzała na Dyrektora i Profesor McGonagall  na jej twarz wpisał się szok gdy dostrzegła po między nimi zupełnie nie znane dziewczę.   Jedak to nie szok Hermiony rzucał się w oczy. Malfoy stanął jak wryty i nie był w stanie wydobyć słowa z ust, zupełnie jak sparaliżowany.
"Już się zakochał?" - prychnęła w myślach.
Wyminęła go z wysoko uniesioną głową  i usiadła obok Rudzielca.
Ukradkiem zerkała to na Ślizgona to na oszołamiająco piękną dziewczynę.
Ubrana była w szaty Slitherinu, co było niezwykle podejrzane, ponieważ nigdy w Domu Węża nie było takiej dziewczyny, ba w samym Hogwarcie zapewne nikt jej nie wiedział.
- Emily.. - Draco odzyskał głos.
"To jednak ją zna.." - Hermiona bacznie rejestrowała każdy ruch, każde słowo. Nie wiadomo dlaczego w jej osobie wzbudzało to takie wzburzenie, że Malfoy może interesować się kimś na poważnie, bo z jego słów nie dało się wywnioskować nic innego jak powagi.
Założyła nogę na nogę i położyła książki na kolanach.
Blondyn skierował blady uśmiech do nowej Ślizgonki.
- Jest piękna.. - westchnął z irytacją Pansy.
Mała blondy włosy, idealnie proste do połowy pleców, bladą jak pergamin cerę, krwiste usta i błyszczące niebieskie oczy. Była szczupła i swój dziki wzrok miała wbity w Dracona, co działo prowokacyjnie na Parkinson.
Malfoy podszedł do nowej koleżanki, szarpnął ją za ramię i warknął coś nad jej uchem.
Nagle Hermionę oświeciło!  Już wiedziała kogo jej przypomina ta "nowa Ślizgonka" ona wyglądała jak Malfoy! Tylko, że jest dziewczyną, ma długie proste włosy, więcej kolorów na twarzy i szczery wręcz beztroski uśmiech, którego u Dracona nigdy nie było widać. Ona jest piękna.
- Panie Malfoy! Proszę usiąść. - Profesor wskazała na jedyne wolne krzesło obok Hermiony.  - Zaraz wszystko wyjaśnimy. - odciągnęła dziewczynę od Blondyna.
- Otóż.. - Dyrektor wstał i oparł dłonie o blat biurka. - Chciałbym wam moi prefekci przedstawić Emily Alice Malfoy. - na dźwięk jej nazwiska uczniom szczęka opadła do samej ziemi, jedynie Draco wwiercał swoje złośliwe spojrzenie w uroczą Blondynkę.

Och, Hermionie ani trochę nie podobało się to w jaki sposób Ron patrzy na tą dziewczynę. Na sam widok jego maślanych oczu krew w jej żyłach szybciej krążyła. Choć nie można mu się dziwić, od kilkunastu minut Gryfonka szukała choć jednej wady, lekceważąc pogadankę Dumbeldore. Nic! Nic nie znalazła, chciała się przyczepić do makijażu jednak gdy skupiła wzrok dostrzegła jego brak, miła tak naturalnie długie rzęsy! A te czerwone jak krew usta! I delikatnie zaróżowione usta, ideał - stwierdziła, krzywiąc się.
- Kim ona dla ciebie jest? -dobiegł ją ciekawski głos Parkinson.
- Rodziną. - warknął lodowato Draco ponownie wwiercając swoje spojrzenie w Emily
Pansy wywróciła oczami na tę wymijającą odpowiedź
- To dlaczego nie przeszła normalnego przydzielenia? - przy słowie normalnego Ron uniósł palce imitując cudzysłów.
Draco potarł czoło zastanawiając się czy odpowiedź Dyrektora nie zdradzi zbyt wiele na samą myśl o tym skóra zaczęła go swędzić.
- Bo Panna Malfoy sama o to prosiła.- orzekł widocznie dumny ze swej odpowiedzi Drops.
- Czy to wszystko? - dopytywała się podirytowana Gryfonka.
- Tak to już wszystko. Prosimy tylko o zapoznanie Panny Emily z naszą szkoła, regulaminem oraz najwięcej dyskrecji,

Hermiona natychmiast wstała i wyszła bez jakiegokolwiek słowa pożegnania. Wszyscy uczniowie znaleźli się za drzwiami gabinetu.
Ronald postanowił nie spoufalać się z uczniami Domu Węża, szybko ich wyminął i ruszył na lekcje.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - syknął Ślizgon łapiąc Emily mocno za ramię.
- Puszczaj mnie! - warknęła. - Myślałam, że się ucieszysz! - do jej oczu napłynęły gorzkie łzy rozczarowania.
Blondyn spojrzał na Pansy, która nadstawiała ucha idąc zaledwie pół metra od Dracona.
- Oczywiście, że się cieszę.. - nie mogąc dłużej patrzeć na jej łzy objął ją ramieniem i przytulił. - ale także się martwię. - schylił się i szepnął do jej ucha.
Oparła głowę o jego tors i zaciągnęła nosem. Pansy cała zbladła widząc tę scenę, było to tak nie realistyczne, że dziewczyna chcąc upewnić się, że to nie cud uszczypnęła się w rękę. Draco czuły?! Dracon Malfoy ma uczucia?! - Pytała się w duchu Pansy.
Parkinson zatrzymała się w pół kroku cała zzieleniała. Wraz z nią stanęła zaniepokojona Emily a tuż za Emi stanął Malfoy.
- Wszystko w porządku? - delikatnie złapała za ramię koleżanki chcąc aby na nią spojrzała.
Oczy dziewczyny zwężyły się na ciepły dotyk Emi. Złapała się za głowę i opadła bezwładnie w ramiona Blondynki.
- Ja.. ja.. - jąkała się przerażona Malfoyówna.
- Spokojnie. - głos Draco był zdecydowany.
Wziął Pansy w swoje ramiona,
- To chyba zbyt wiele jak na jeden dzień.
- Przecież nie wie kim jestem.. - zmarszczyła brwi.
- Jej raczej chodziło o moje zachowanie.. - westchnął.
- Przecież zachowujesz się jak zawsze.. - Blondynka odrzuciła długie włosy na plecy.
Uważnie obserwowała zachowanie chłopaka, czuła jakby coś było nie tak, lecz nie mogła zrozumieć co takiego.
- To skomplikowane.. - westchnął widząc jej szpiegujący wzrok.
Przez jego głowę przelatywały sceny w których nie był specjalnie do rany przyłóż dla Granger, Pottera, Weasleya, Longbbotoma nawet Pansy i wielu innych którym sprawił przykrość. Wzdrygnął się na same wspomnienie.

**

Hermiona uważnie studiowała tekst w księdze, tylko to pomagało jej odsunąć te ostatnie nieprzyjemne wydarzenia. Wciągnęła głośno powietrze i wraz z nim wszystkie problemy, następnie powoli zaczęła je wypuszczać. Czuła ból w klatce i zawroty głowy.
- Panno Granger, dobrze się pani czuje?  - zapytała uprzejmie Profesor widząc bladą twarz Gryfonki.
- Tak.. - odpowiedziała machinalnie. - Nie.. - dodała widząc otaczającą ją czarną mgłę - Nie wiem.. - złapała się za skronie i wbiła wzrok w ławkę. - Mogę wyjść na chwilę? - podniosła ciężkie powieki.
- Oczywiście. - odparła Profesor. - Czy chcesz aby ktoś z tobą poszedł? - pochyliła się i ciszej dodała.
- Nie, dam radę. - wstała z ławki i zachwiała się.
- Panie Potter, proszę zaprowadzić Pannę Granger do skrzydła.
- Nie trzeba... nie trzeba - szepnęła łapiąc się krawędzi ławki.
- Natychmiast! - Profesor potrzymała osłabioną dziewczynę.

**

Hermiona leżała na sali zaledwie pięć minut a miała wrażenie, że minęły wieki. Pani Ponfrey zajmowała się właśnie Pansy, która wyglądała  zdecydowanie gorzej; jej zielonkawy odcień wpadał w szary wręcz ziemisty kolor. Ślizgonka mamrotała coś niewyraźnie, lecz kiedy pielęgniarka wbiła jej igłę w jej bezwładną rękę dosłownie kilka sekund później Parkinson spała. Przy jej łóżku stała nowa Ślizgonka. Czule trzymała ją za dłoń, szepcząc:
- Ja naprawdę nie chciałam.. - cicho zaszlochała.
Pani Ponfrey dodała dziewczynie otuchy, że nic jej nie będzie i obudzi się za niecałą godzinę. Zaraz po tym kobieta podeszła do łóżka Miony. Zaczęła coś skrzeczeć o złym odżywianiu i nie dbaniu oo siebie. Jednak Gryfonka puściła to mimo uszu, zajęta była przyglądaniem się Emily. Gdy pielęgniarka dostrzegła, że dziewczyna niezbyt jest zainteresowana jej przemówieniem wbiła igłę w najwrażliwszy punkt przy czym Hermi pisnęła z bólu. Spojrzała krzywo na kobietę i zabrała dłoń.
- Za pół godziny sprawdzę jak się czujesz. - orzekła zbierając gaziki.
Gdy się odwróciła Gryfonka pokazała jej język. Zaraz po tym usłyszała perlisty śmiech, który odbił się od ścian i wypełnił salę. Była to Emi, która śmiała się przez łzy.
Granger postanowiła się przedstawić.
- Mam na imię..
- Hermiona Granger! - przerwała jej Blondynka - Tak się cieszę, że mogę cię poznać! - podeszła do jej łóżka mało nie skacząc z radości.
Gryfonka zmarszczyła brwi. Na pewno mówiła o niej z takim entuzjazmem?! W końcu ma na nazwisko MALFOY!
Emily wyciągnęła do niej dłoń chcąc się z nią przywitać. W tym momencie Szatynce zrobiło się niezwykle wstyd. Do jej przemęczonej głowy wpadło wspomnienie jak potraktowała ją kilka chwil wcześniej wychodząc i nie witając się z nią.. Na twarzy odzyskała trochę kolorów. Podała jej dłoń, jej dłoń była aksamitna, ciepła a uścisk delikatny.
- Miło mi cię poznać! - postanowiła się zrekompensować za wcześniejsze zlekceważenie.
- Tyle o tobie słyszałam! - pisnęła podekscytowana.
Hermiona skrzywiła się na te słowa. Jeśli słyszała to od Malfoya to zdecydowanie nic dobrego.
- Najmądrzejsza uczennica w Hogwarcie! - jej niebieskie oczy zabłyszczały.
- Emm, dzięki.. - Miona czuła się zakłopotana, co miała jej powiedzieć? Nie znała jej, nic nie wiedziała o niej, nie miała o czym z nią rozmawiać a mimo to jej ciepły głos działał tak kojąco.
_____________________________________________________________________________

Wiem, że to tak urwane w połowie, ale lepsze to niż nic.. ;)
<Wybaczcie błędy>

czwartek, 16 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 3 cz. I


Każdy kolejny rozdział w piątek o 18.
Rozdział zawiera treści odpowiednie dla osób powyżej 18 roku życia.
______________________________________________________________


ROZDZIAŁ 3


- Było ciężko, ale jestem! – oznajmiła wesoło Lavender. – Mam dla ciebie trochę smakołyków. – wskazała na papierową torbę.
Poprawiła pościel i przycupnęła przy Ronie następnie złożyła soczysty pocałunek na jego ustach. On wplótł swą rękę w jej gęste włosy i przysunął ją bliżej nie przerywając pocałunku. Blondynka oderwała się i spojrzała z nadzieją w oczach.
- Kiedy jej powiesz?
- Lavender, nie pytaj mnie o to. Już o tym rozmawialiśmy. – starał się ją jak najdelikatniej zbyć.
- Och, ileż można! – gwałtownie wstała. Westchnęła i zamknęła oczy. Gdy je otworzyła trochę się uspokoiła. Znów usiadła obok.
- To tak boli. Gdy jej dotykasz. Gdy obdarzasz ją tym co najlepsze. – w jej oczach zabłyszczały gorzkie łzy.
Objął ją ramieniem i przytulił do swojego torsu. Nie wytrzymując napięcia zaczęła cicho łkać, mocniej wtulając się w jego koszulę.
- Kocham cię. – zaszeptała, pociągając nosem.
Złożył pocałunek na czubku jej głowy.
- Ja ciebie też. – objął ją swymi ramionami i mocniej przytulił.
**
Ginny wyszła z Zamku i bacznie rozglądała się szukając burzy loków. Dostrzegła ją. „Jak zawsze w książkach.” – zaśmiała się pod nosem.
Podeszła do jednego z licznych drzew przy którym dostrzegła Brunetkę. Stanęła u jej stóp i chrząknęła. Dziewczyna uniosła oczy.
- Oj, ty nie jesteś Hermiona. – zauważyła zaskoczona Ginny.
Avalon uśmiechnęła się delikatnie.
- To zabawne, większość osób myli mnie z tą dziewczyną. – zaśmiała się i wróciła wzrokiem do tekstu.
- Taa, zabawne.. – na twarz Rudej wróciła zaciętość.
**
Serce jej zamarło. Chłodne spojrzenie Blondyna przeszywało ją na wskroś. Jej ciało przebiegł zimny dreszcz. Czy to możliwe żeby jej ciało tak reagowało na to konkretne spojrzenie, tego konkretnego Ślizgona? Zamknęła oczy i potarła swe ramiona. Przerzuciła wzrok na jego twarz. Kostkę lewej nogi miał opartą na kolanie prawej nogi. Oczy przymrużone, ponownie spojrzał na nią spod wachlarza rzęs. „ZIEMIA DO HERMIONY” – jej podświadomość skakała z wielkim czerwonym transparentem.
Badając jego spojrzenie poczuła tą wyższość, która prześladowała ją przez wszystkie lata w Hogwarcie. Czego w sobie nienawidzą ? Może tu wcale nie chodzi o krew a o to, że nigdy nie mogli siebie nawzajem poznać ? Że już na starcie zostali skreśleni przez ludzi?! Dlaczego tak jest? Wzdrygnęła się.
- Tu jesteś! – jej nadgarstek oplotła ciepła, drobna dłoń.
Hermiona wydała z siebie piskliwy krzyk, na co Malfoy cicho zaśmiał się pod nosem.
- Och, Ginny! – złapała się za klatkę, starała się uspokoić poruszony oddech. Ruda gwałtownie pociągnęła ją do siebie i rzuciła wymowne spojrzenie Draco, spojrzała w jej duże oczy.  
- Co ty tu robisz?! – zapytała oskarżycielsko.
- Siedziałam.. Stałam.. yy.. – przeczesała nerwowo włosy.
- Idziemy! – warknęła i pociągnęła ją za sobą. – Co się z tobą dzieje? – potrząsnęła nią.
- O co ci chodzi? – wyrwała się z jej uścisku.
- Chyba za często napotykasz tego Malfoya!. – wskazała brodą na drzewo przy którym siedział chłopak.
- Ginny!
- Gdzie idziesz? – zdziwiła się gdy Gryfonka znów wróciła na wzgórze.
- Po torbę! – warknęła.
Zarzuciła ją na ramię, otrzepała szatę i z nadgarstka ściągnęła gumkę, którą związała włosy w wysoki koński ogon.
Ruda ceremonialnie uniosła ręce ku niebu. Oparła ręce o biodra i z niecierpliwością czekała. Gdy Miona była przy niej, Gin ostatni raz rzuciła groźne spojrzenie Draconowi, który nie przejął się nim zbytnio. Przerzuciła swoje spojrzenie na Gryfonkę, pociągnęła ją za sobą.
- Do szkoły! – syknęła.
- Dobrze mamusiu. – Hermiona starała się stłumić śmiech.
Ginny zmrużyła oczy i pchnęła ją przed siebie.
**
Lekcje pierwszego dnia minęły z prędkością światła. Draco siedział w Pokoju Wspólnym z obszerną księgą uważnie studiując jej tekst. Na podłokietniku przysiadła się Pansy. Nachyliła się i swoimi kruczoczarnymi włosami musnęła karty księgi. Malfoy okręcił kosmyk błyszczących włosów wokół swojego palca.
- Co zakuwasz?
- Pansy, Pansy – pokręcił głową - ja jestem na tyle mądry i inteligentny, że niczego nie muszę się uczyć, je jedynie sobie przypominam.
- Widzę, że ty się coraz skromniejszy robisz. – zaśmiała się cicho.
Podniósł wzrok i posłał jej swój szelmowskich uśmiech. Serce Pansy zaczęło się topić a przyjemne ciepło zalało jej ciało. Przeleciała palcem po jego palcach przez nadgarstek, przed ramię, ramie, szyję, policzek aż do ust. Ich oczy się spotkały.
- Masz taką chłodną skórę. – jęknęła cicho. – Sądzę, że powinieneś się trochę rozgrzać. – szepnęła mu do ucha. Rozpięła kilka guzików szaty i rozchyliła ją. Wstała i udała się w stronę męskich dormitoriów gdy znikła Malfoy zamknął księgę i ruszył za nią.
**
Granger siedziała na parapecie i sumiennie przepisywała notatki z dwóch godzinny transmutacji, na których się nie zjawiła. Po jej pokoju miotała się Ruda Gryfonka, która z impetem obrzucała Mionę swoimi oskarżeniami.
- Nie rozumiem jak możesz być tak nieodpowiedzialna! – wybuchła.
Hermi uniosła brew nie mając pojęcia skąd taka myśl wpadła do głowy tej szalonej dziewczyny. Widząc jej spojrzenie, łaskawie wyjaśniła. – Chodzi mi o Malfoya. – wyrzuciła jakby to nie było oczywiste.
Brunetka zacisnęła usta w wąską linię i zmarszczyła brwi tym razem także nie pojmując jej myśli.
- Nie za często go spotykasz? – ofuknęła ją.
Hermiona cicho się zaśmiała, ta sytuacja niezwykle ją bawiła, odłożyła pergamin i zeskoczyła z parapetu. Podeszła do Ginny i złapała ją za dłoń, pociągnęła na łóżko. Okazała swe białe zęby w szczerym uśmiechu.
- A jak ty to sobie wyobrażasz? – zaczęła łagodnie.
Ruda zmrużyła oczy i głośno wciągnęła powietrze.
- Ginny.. Gryffindor i Slytherin mają łączone zajęcia. – pogładziła jej dłoń.
- Wiem! – na jej twarzy pojawiły się czerwone wypieki złości.
- I jest spore prawdopodobieństwo, że spotkam jakiegoś Ślizgona na korytarzu. – tłumaczyła cierpliwie.
Ginny wydęła usta w grymasie.
- A to na błoniach to czysty przypadek. – obdarzyła ją ciepłym uśmiechem.
- Coś takiego! – gwałtownie zabrała swoją dłoń z jej uścisku.
- Mi się jakoś takie „przypadki” nie zdarzają! – warknęła.
Brunetka widząc zawziętość Rudej wzięła kilka głębokich oddechów, zamknęła oczy, policzyła do 10 tak wolno jak tylko potrafiła i wyciszyła swoją podświadomość, która z brakiem opanowania wrzeszczała i rzucała się w stronę Gin z ostrymi paznokciami gotowa ją rozszarpać. Gdy czuła, że emocje opadły, powoli otworzyła oczy.
- Śpisz dziś ze mną? – postanowiła zmienić temat.
- Hermiona! – Ginny wstała.
- Co mam ci powiedzieć?! – zasyczała. – Nic nie zrobiłam! – zmrużyła oczy.
- Mów co chcesz. – rzuciła cierpko otwierając przejście.
- Gdzie idziesz? – Miona czuła, że sytuacja wymyka się spod kontroli.
- Po piżamę. – w pokoju rozbrzmiał głuchy trzask.
Brunetka z ulgą opadła na łóżko. Zakryła twarz dłońmi. I głęboko wciągnęła powietrze.
**
Pansy stanęła przed idealnie wyrzeźbionym lustrem o srebrnej barwie i rozpinała szatę. Draco staną za nią i położył swoje dłonie na jej biodrach. Delikatnie pociągną za materiał, który zsunął się i odkrył jej nagie ramiona. Złożył krótki pocałunek na jednym i drugim. Przeciągnął językiem po jej rozpalonej szyi i szybko obrócił ją twarzą do siebie. Przegryzł jej gorącą wargę i znów porywiście obrócił ściągając jednym płynnym ruchem szatę wraz z bluzką. Zamruczał cicho na co Ślizgonka zamknęła oczy w oddała się jego doświadczonym dłonią. Wręcz zżerała z niej spódnicę.
- Och, kwiatuszku.. – zamruczał a kciuki wsunął pod jej czarne koronkowe majtki i przysunął ją jak najbliżej swojego krocza, ona zmysłowo otarła się pobudzając jego już pobudzone zmysły. Wziął ją na ręce i położył na łóżku. Uniósł jej stopę i zaczął całować aż do wnętrza ud, z jej ust wydobywały się słodkie jęki rozkoszy.
- Uwielbiam jak to robisz. – zamiauczała i pociągnęła go za koszulę, wbiła swoje spojrzenie w jego pełne pożądania tęczówki. Pchnęła go tak aby znalazł się pod nią, usiadła na nim okrakiem. Chwyciła za dwie przeciwległe  strony koszuli i jednym zdecydowanym ruchem zerwała ją, przeleciała opuszkami po jego umięśnionym brzuchu. Nachyliła się i zaczęła całować jego obojczyki. Zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Pansy schodziła w dół aż zatrzymała się na ciemnych, poszarpanych jeansach.
- Tak przynudzasz, że zaraz zrobi się z tego grecka tragedia. – dobiegł ich donośny śmiech Diabła na korytarzu.
Ślizgonka uniosła głowę i spojrzała wystraszona w oczy Dracona.
- Cholera! – zepchnął ją z siebie i rzucił szatę, bluzkę i spódnicę wepchnął pod łóżko. Zabrał się do zapinania koszuli drżącymi rękoma. – Ubieraj się! – ponaglał ją.
Pansy prędko wciągnęła na siebie szatę, nie mogą przestać chichotać patrząc na nieudolne starania Smoka z zapięciem kilkunastu guzików.
**
 Hermiona oplotła palcami kubek z gorącą czekoladą jej oczy zabłyszczały gdy do nozdrzy dotarł słodki zapach. Wygodnie się usadowiła; oparta o kolumnę łoża, opatulona w pastelowy, niebieski kocyk,  usiadła po turecku i upiła łyk tej ambrozji.
Ginny siedziała naprzeciwko niej. Miała taką ilość poduszek pod plecami jakiej nie powstydziłaby się „Księżniczka Na Ziarnku Grochu.” Znad kubka świeciły jej rozbawione spojrzenie, jednym płynnym ruchem uwolniła skrępowane w uścisku włosy.
- Dlaczego się tak cieszysz? -  zmrużyła oczy podejrzliwie Miona.
- Te piżamy są takie obciachowe! – Gin podniosła nogę wskazując na różowe pajacyki z niezliczoną ilością słodkich kokardek.
- Nie prawda są mega urocze! – Granger dzielnie broniła swojej piżamy.
Ruda roześmiała się perlistym śmiechem.
- Gdyby nas ktoś zobaczył.. – Hermiona pobladła na samą myśl o takiej sytuacji.
- To nie miałybyśmy życia.. – dokończyła.
Za oknami rozciągał się majestatyczny krajobraz, przyćmiony płaszczem nocy, złote błonie skąpane w srebrzystych promieniach księżyca zasypiały wraz z naszymi Gryfonkami.   

**
- Obrzydliwa szlama. – zasyczał a z jego spojrzenia wylewała się paląca gorycz.
Hermionę ogarnęło przerażający ból. Miała wrażenie, że jej serce przekłuwa tysiąc ostrych sopli, które paraliżują jej ciało i zmuszają ją do spojrzenia na arystokratę.
Jak w jednym człowieku może znajdować się tyle nienawiści i zła? Hermiona, znów poczuła to spojrzenie, tą pogardę, wyższość.. i tę nienawiść. Stał przed nią. Zacisnął palce prawej dłoni na jej szczęce i zmusił ją do patrzenia prosto w jego oczy. Czuje, czuje tą nieznośną wyższość i wstręt do jej osoby. Ma ochotę odwrócić głowę, uciec przed tym wzrokiem, który powoduje tyle bólu w jej sercu, ale nie może Draco zacisnął tak mocno dłoń, że Granger czuła piekący ból na policzkach. Nie chce płakać, nie ma zamiaru dać mu tej satysfakcji. Zamyka oczy, gdy to robi w jednej sekundzie odczuwa ognisty ból na policzku, upada na lodowatą posadzkę. Dzielnie wstaje, otwiera pociemniałe oczy.
- Zostaw mnie. – bohatersko wypowiada te słowa nie dając łzą szans na przebicie.
Blondyn nie zastanawiając się dłużej wymierza kolejny cios, mocniejszy z większą nienawiścią. Gryfonka uderza o stół. Leży bez sił, mija kilka sekund a ona ma wrażenie, że to wieczność. Przymrużonymi oczami dostrzega krew wokół siebie. Wstrzymuje oddech, czuje swoją przegraną, nie może się poddać, nie może ukontentować go. Słyszy ciężkie kroki odbijające się echem w ciemnym pomieszczeniu. Staje przed nią, dziewczyna zmusza się do uniesienia głowy i podparciu się na poranionych rękach, których ból ran ozwał się w tym najgorszym momencie., zmusza się do spojrzenia w jego twarz. Wzbiera w sobie resztki energii i krzyczy:
- Powinieneś zdechnąć wraz ze swoją pieprzoną rodziną! – inercyjnie opada na podłogę pozbawiona dynamizmu.
Ostatnie co zobaczyła, to różdżka mocno wbita w jej podgardle i starannie wycelowana w nią oraz oślepiające zielone światło.
**
Zerwała się z łóżka cała spocona ciężko dysząc. Ten przerażający koszmar dręczył ją od kilku nocy. Ma dość bezsennych nocny,  tego gada kradnącego każdą sekundę jej odpoczynku. W jej sercu wezbrała się czysta nienawiść połączona z paraliżującym strachem. Ile by dała aby go nigdy już nie zobaczyć.
Przeczesała mokre włosy i schowała głowę w ugięte kolana.
- To tylko sen.. – za zipała.
W ustach poczuła suszę. Rozglądnęła się dookoła, miejsce obok niej było puste, Gryfonka chwyciła za zegarek spoczywający na olchowej szafce nocnej z pięknie rzeźbionym lwem na drzwiach. Szósta trzydzieści. W  szerszej części pokoju panuje mroczna ciemność, w kominku tlił się żar, dający liche światło. Dziewczyna zeskoczyła z łóżka, na ramiona zarzuciła jedwabny szlafrok, podeszła do kolosalnego okna sięgającego od samego sufitu do jej bioder, zgrabnym ruchem odgradza bordowe, masywne kotary. Oślepiające promienie światła wdzierają się do dormitorium, Miona chowa wrażliwe wciąż oczy w dłoniach, rozsuwa palce oswajając źrenice z ciepłymi promieniami. Godzi się przyznać, że pogoda mile rozpieszcza uczniów Hogwartu. Zręcznymi palcami zawiązała zasłony złotymi ozdobnymi sznurami. Podeszła do łóżka i zasyła je w mgnieniu oka. Z poturbowanego koca Gin, który Hermi miała zamiar poskładać wypada kartka.


Nie da się z Tobą spać,
Musisz popracować nad rzucaniem się przez sen.
Widzimy się na ŚNIADANIU!
Twoja Ginny



Przez jej twarz przemknął się cień uśmiechu. Odłożyła liścik na tęgą komodę, z której wyciągnęła pierwszorzędnie poskładaną bieliznę. Z ciemno drewnianej szafy wyciągnęła swój stały zestaw: jeansy, koszulkę, obszerny biały sweter i cienki złoty pasek z dołu wzięła czarne trampki za kostkę. Zamknęła szafę, przegładziła po wyprasowanej szacie zawieszonej na jej drzwiach. Czuła jak się klei przez swój senny koszmar, wróciła do komody z której wydobyła dwa śnieżno białe  ręczniki, zmierzyła do łazienki aby czym prędzej zmyć z siebie klejący pot.

**
Na śniadaniu Draco miał wyjątkowo spory apetyt. Po mimo upominającego się głodu Blondyn posługiwał się z gracją sztućcami delektując się każdym kęsem. Czuł na sobie wzrok kilku dziewczyn, które nieprzerwanie śledziły każdy jego ruch. To dość krępujące gdy kilkanaście różnorakich tęczówek wręcz gapi się na ciebie jak na zwierzę w zoo. Ślizgon zbytnio nie przejmował się uczennicami, ponieważ w jego głowie kłębiły się szalone wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Z jedej strony wspominając pośpieszne wkładanie ubrań (na jego idealnie wyrysowane usta wpłyną rozbawiony uśmiech) ale każdy medal ma dwie strony tak jak i ta sytuacja, gdy drzwi do dormitorium otworzyły się w ich progu stanął Diabeł z samą Bellatrix na to wspomnienie z twarzy Smoka wraz z uśmiechem odpłynęła krew. Gdy na swoim muskularnym barku poczuł czyjąś dłoń jego źrenice rozszerzyły się maksymalnie choć nie dał po sobie tego poznać, to w głębi zląkł się.    
- Mam nadzieje panie Malfoy, że wypełni pan moją prośbę. – miękko zapytała Profesor.
Gdy uniósł swe błyszczące oczy spojrzał w jej zaciętą minę i restrykcyjny wzrok pokiwał powoli głową i wrócił do śniadania.
**
Pierwszy tak istotny posiłek dnia, Hermiona sobie odpuściła. Po wczorajszej uczcie z Gin nie miała ochoty nic jeść. Dziewczyna sprawnie przechodziła przez działy obracając w dłoniach różnorakie woluminy. Jednak jej umysł nie potrafił skupić się na czytanym tekście, bardziej pochłonięty była analizowaniem pierwszych dni od rozpoczęcia nowego roku.

piątek, 27 marca 2015

ROZDZIAŁ 2

Otwierając oczy, widziała przepiękne zdobienia w barwach Gryffindoru.
Jej myśli wciąż krążyły wokół nieprzytomnego Rona. Och, dlaczego
czuła się winna? Dlaczego wręcz miała wrażenie, że to wyłącznie jej
wina?
Znów to nieprzyjemne uczucie w żołądku, czuła jak ją ściska poczucie
winy. Postanowiła się podnieść, by odbyć swoją poranną rutynę jak
najszybciej i czym prędzej być przy Ronie. 

**
 Draco wyszedł z łazienki mokry z ręcznikiem na biodrach. Twarz
 wycierał w czystą lazurową koszulkę. 
- Toś się popisał! – warknęła Pansy. Malfoy przestraszony,
wzdrygnął się. Wzrokiem szukał swojego oskarżyciela. Dostrzegł
Ślizgonkę siedzącą na jego łóżku z założonymi rękami na klatce
piersiowej. 
- O co ci chodzi? – warknął otwierając szafę.
- Aż tak musiałeś pokazać, że miałeś racje? – rzuciła w niego
poduszką. 
- Zamknąć się! – z pod kołdry wyczołgał się zaspany Zabini – Ja
tu śpię. –oświadczył ziewając.
- To wstawaj! – ofuknęła go dziewczyna, rzucając w niego poduszką. 
- To wszystko przez ciebie! – zwróciła się w stronę Malfoy'a – Sam
to wszystko posprzątasz! 
- No właśnie, Smoczku.. – zaśmiał się Blaise, siadając i
pocierając zaspane oczy. – Co w ciebie wstąpiło? – uniósł brwi w
górę z ciekawości.
- Czyżby zdenerwował cię fakt, że Weasley znalazł się tak blisko
Hermiony?- wyszczerzył się Diabeł.
- Przepraszam, kogo? – chrząknęła dziewczyna.
- Oj dajcie spokój.. Wojna się skończyła.. Nie ma już stron ta czy
tamta. – usprawiedliwił się Ślizgon.
- Właśnie, może dlatego ci tak nerwy puściły? – zauważyła Pansy
– Dopóki nie było Rudego i jego łap na jej biodrach to panowałeś nad
sobą. – dedukowała dalej.
- Jesteście nie normalni! – Draco trzasnął drzwiami szafy. – To
szlama! – z ubraniami na ramieniu zniknął w łazience. 
- Jak nic o to chodziło! – zaśmiał się Blaise, spadając przy tym z
łóżka.
- Co za kretyn. – prychnęła. – Moim kosztem! – krzyknęła w
stronę łazienki.
- Jak twoim? – zmarszczył brwi Zabini.
- A kto z nim ma tam sprzątać?! – ofuknęła go wychodząc.

**
Spojrzała w swoje odbicie i sama siebie przestraszyła, przez
nieprzespaną noc pod oczami miała ciemne cienie. Martwiła się tak
bardzo, że jej cera wręcz poszarzała, mimo makijażu wciąż na jej
twarzy był wypisany smutek i strach. 
 Weszła do Pokoju Wspólnego i zmierzyła do Ginny, która była wygodnie
 rozłożona, czytając książkę  na bordowo złotym fotelu.  Granger
 stanęła przed nią, Ruda zamknęła tom i uniosła wzrok mimo, że nie
 miała zamiaru okazać żadnych skrajnych emocji, jednak na widok
 zmęczonej przyjaciółki jej usta same się wykrzywiły.
- Jak się czujesz?- zapytała zmartwiona.
- A jak wyglądam? – wskazała na swój wymięty strój i grymas na
twarzy.
- Rozumiem. – podniosła się i potarła jej ramię na znak
współczucia.
- Chodźmy, chcę być tam pierwsza. – westchnęła na samą myśl o
poturbowanym Ronie.

**

 Blondyn pędził przez korytarz, był sporo już spóźniony na
 śniadanie.
Gdy uniósł wzrok, naprzeciwko siebie zboczył opiekunkę Gryffindoru, nie
miał zamiaru słuchać kazania najsztywniejszej baby na świecie. Jej usta
rozchylały się więc Draco odwrócił się na pięcie.
- Panie Malfoy! – uniosła się oburzona jego zachowaniem.
- Słucham? – westchnął ciężko.
- Chciałabym z Panem porozmawiać. –orzekła.
- Śpieszę się na śniadanie. – wskazał dłonią na długi korytarz za
nią.
- Czyżby? – uniosła wymownie brew. 

**

 Stanęła jak wryta, gdy ujrzała łóżko Rona obsypane prezentami, a
 przy samym Gryfonie czule pochyloną Brown.
Mimowolnie jej pięści zaczęły się zaciskać, a na policzki wpłynęły
krwawe rumieńce zazdrości. Czy to są jakieś żarty?! Czy do Lavender
nie dotarło, że ona i Ron są razem?! Zresztą czy ostatnio nie robiła
maślanych oczu do jakiegoś Ślizgona? 
- Miona – Gin przywołała ją gestem ręki. 
Nabrała jak najwięcej powietrza do płuc aby nie wybuchnąć, powoli
zbliżyła się do łóżka.  Ujrzała ten bolący ją widok. Ron był
bardzo blady z pękniętą wargą i brwią. Do nastolatków podeszła pani
Pomfrey, w ręku trzymała plastry. Hermiona chciała zapytać o stan
zdrowia Rudego, ale ktoś ją ubiegł:
- Proszę pani co z nim?! Będzie żył? – zapytała pełna troski Lav.
- Spokojnie. – uśmiechnęła się ciepło. – To kilka niegroźnych
zadrapań. Już niedługo się obudzi. – przykleiła ostatni plaster i
potarła ramię blondynki aby dodać jej otuchy.
 Na widok tej sceny w Hermi aż się gotowało. Co to ma być? Lavender
 przekroczyła dziś wszelką dozę dobrego smaku! Granger ruszyła w
 stronę blondynki, chcąc dać jej nauczkę, gdy powstrzymała ją drobna
 ręka Gin. Brunetka zaczęła ciężko oddychać, chcąc nie chcąc
 spojrzała na Rudą.  Jej wzrok przejrzał jej zamiary na wskroś.   
- Spokojnie.. – szepnęła Ginny. 
Emocje natychmiast opadły, gdy powieki Rona drgnęły ,a po chwili
podniosły się.
- Co się stało? – syknął, gdy poczuł pulsujący ból, złapał się
za głowę. 
- Mal.. – chciała wyjaśnić Miona, ale znów przerwała jej Brown.
- Nie ważne, już wszystko dobrze. – Lav odgarnęła kilka niesfornych
kosmyków z oczu Rona i czule wpatrywała się w jego zielone oczy. 
- Lav? – zamruczał na widok gęstych blond włosów.
- Tak, tak jestem tu. – ścisnęła jego dłoń. 
Gin spojrzała na Mionę i wiedziała, że nie jest zła. Widziała w jej
oczach ból, smutek nawet żal, ale po złości już nic nie pozostało.
Oczy Hermiony zalały się łzami, to był jeden z najboleśniejszych 
momentów jej życia. Wybiegła ze Skrzydła, miała dość tej sceny,
czuła się upokorzona. Gdy miała nadzieję, że to ostatnie łzy
pojawiła się nowa fala. Obraz był rozmazany, a ona sama pędziła jak
najszybciej jak najdalej. Ni stąd ni zowąd  wpadła na dobrze zbudowanego
blondyna. Zachwiała się i całym ciężarem upadła na zimną posadzkę.
- Granger? –Malfoy jak na nieprzeciętnie inteligentnego, pytanie
zadawał dość debline. – Co się stało? – kucnął, gdy ujrzał jej
spuchnięte, czerwone oczy.
- Nic. – wychlipała i szybkim ruchem otarła łzy.
- No chyba jednak coś. – zauważył wskazując na jej mokrą szatę.
- A co cię to tak obchodzi?! – krzyknęła – Zaraz i tak mnie
zwyzywasz! Wszyscy jesteście tacy sami! – wylała z siebie całą
gorycz, którą tak naprawdę czuła z powodu Rona, ale to Draco
napatoczył się pierwszy i zebrał cęgi.
Zaczęła zbierać z podłogi rozsypane rzeczy z torby. Nie miała odwagi
znów spojrzeć mu w oczy. Mimo to on się nie ruszał. Wciąż kucał, a w
palcach obracał pióro Hermiony. Ciekawość wygrała, uniosła swe
poczerwieniałe oczy i spojrzała na blondyna. Z jego twarzy nie dało się
nic wyczytać. Przywołała się do porządku. Zebrała ostatnie rzeczy,
otarła nowe łzy i wstała. 
Malfoy również się podniósł. Wpatrywał się w nią zimnym
spojrzeniem, tak naprawdę nikt nie wiedział co myśli, czy czuje. 
- Mogę? – zapytała łamliwym głosem, czym prędzej przegryzła wargę,
aby znów się nie rozpłakać. Jej drżąca dłoń wskazała na pióro,
którym Smok nieustannie się bawił. Poczuła piekący ból. Szybko
przeleciała językiem po dolnej wardze, w ustach momentalnie poczuła
metaliczny smak krwi. Nim się obejrzała zimne palce Draco starły krople
krwi z ust. Odskoczyła w jednej chwili, nie mogła uwierzyć w to, co się
właśnie wydarzyło. Czy on ją dotknął? Czy się nie brzydzi? Musiała
spojrzeć w te szare oczy, chciała z nich odczytać jak najwięcej się
da. Wpatrywała się coraz głębiej, ale czuła i widziała to zimno
bijące od Księcia lodu. Założyła kosmyk niesfornych loków za ucho i
jakby wtedy dostrzegła drgnięcie kącika jego ust. Nie, to nie możliwe,
czyżby jej wybujała fantazja drwiła z niej, ale czy można nazwać
drgnięcie kącika ust szaloną fantazją? Przerzuciła wzrok na palce, te
blade, smukłe, zimne palce. Ach, ile by dała by znów uraczyły swym
zimnym dotykiem jej gorącą skórę. Jak ma odczytać to spojrzenie? Musi
uciekać! Tak, tak jak najszybciej.
- Mogę? – powtórzyła zerkając na pióro i palce splamione jej
krwią.
- Proszę .- ujął jej dłoń, po ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Te
dłonie! Nie wiedziała, że można się do tego stopnia delektować
dotykiem. Och, chwilo trwaj! Musnął ją piórkiem, a następnie
delikatnie ułożył na jej rozpalonej dłoni. Zamknął jej dłoń.
Znów uniosła wzrok, by odczytać cokolwiek z jego szarych oczu, lecz
ponownie się zawiodła. Czy on ma jakiekolwiek uczucia? Czy w jego naturze
jest coś takiego jak komunikacja niewerbalna? Ileż pytań mogła sobie
zadać o jego uczucia.. Ileż odpowiedzi mogła snuć na ich temat. 
Chciał jej zadać pytanie, ale coś go powstrzymywało.. Tak, to te duże
brązowe oczy, które z zacięciem rozszyfrowywały jego spojrzenie. Te
oczy, ciepłe i spokojne. Choć teraz poruszone. <Rusz się, idioto!> 
Coś w jego umyśle uparcie powtarzało to zdanie. Nie może, nie chce, nie
widzi sensu w ruszaniu się. Czas zatrzymał się. Zatrzymał się tylko
dla niech, dla tej zapłakanej Gryfonki i dla tego niewzruszonego Ślizgona
na tym zimnym, ciemnym korytarzu.

**
- Lavender, nie masz przypadkiem jakiś zajęć? – wtrąciła Gin,
lustrując ją chłodnym spojrzeniem.
- Nie, mogę tu zostać. – rzuciła w stronę Gryfonki, lecz wciąż
czule wpatrując się w Rona.
- Hermiona nie przyszła? – Rudy oderwał wzrok od blondynki i
rozglądnął się po Sali. – Myślałem, że chociaż na chwilę się
pofatyguje. – żachnął urażony.
- Lav, wyjdź. – głos Ginny stał się stanowczy.
- Nie. – swoje zakochane spojrzenie zanurzyła w oczach Gryfona. 
- Do jasnej cholery, wyłaź! – pisnęła na tyle głośno, że szklanka
na stoliku niebezpiecznie zadrżała. 
Lavender spojrzała na nią z wyrzutem, następnie ponownie spojrzała z
największą sympatią na Rona i swą dłonią zmierzwiła jego puszyste
włosy. Wyglądali jakby świata poza sobą nie widzieli, 
- Wpadnę później. – puściła mu oczko. 
Wychodząc, zadarła wysoko głowę i obrzuciła Weasley gardzącym
spojrzeniem. Ronald odprowadził ją wzrokiem, gdy zniknęła za drzwiami,
rzucił w stronę siostry:
- Mogłaby choć na chwilę oderwać się od książek.
Ginny miała ochotę eksplodować! To, jaką wiązankę epitetów chciała
obrzucić brata, nie mieściło się w głowie.
- Żartujesz? – syknęła z założonymi rękami.
- Jak zawsze dla niej tylko nauka jest ważna. Nigdy się mną nie
przejmuje! – syknął odwracając głowę w drugą stronę. 
Ruda westchnęła głęboko. <Nie, to nic nie dał.> - stwierdziła
nerwowo. Podeszła do pobliskiego łóżka, na którym nikogo nie było i
pożyczyła poduszkę. Stanęła obok brata i z największą siłą, i
zamachem zaczęła go okładać:
- Ty baranie! -  krzyknęła, nie zwracając uwagi na pacjentów. 
- Zostaw mnie! – Rudy starał się odeprzeć atak rękoma. 
- Jak można być takim kretynem! – wkładała coraz więcej siły w
swoje ciosy.
- Pomocy! – wrzeszczał zdesperowany Weasley.
- Zatłukę cię!
- Panno Weasley! – krzyknęła od progu pielęgniarka. – Proszę
odłożyć tę poduszkę!   - biegła w stronę rodzeństwa. 
- Należy mu się! – oddała ostatni cios. 
- Dość tego! – pani Pomfrey wyszarpnęła poduszkę Ginny. – Na dziś
dość odwiedzin. – wskazła dłonią wymownie na drzwi.
- I dobrze! – Ruda poprawiła potargane włosy. – Ty ośle! –
rzuciła po raz ostatni i wyszła. 

**

Jak zapomnieć o tych oczach? Jak zapomnieć o tych włosach? Jak
zapomnieć o tej delikatnej skórze, która pachnie jak poranek? Wzrok
miał wbity w pergamin, prawie tak nieskazitelny jak jej cera. Zacisnął
mocniej pióro, znów dotknąć jej gorącej dłoni! Jak można się tak
męczyć, to takie frustrujące.
- Panie Malfoy, czy zechce pan odpowiedzieć na pytanie? – nad jego
ławką zawisła nauczycielka. Blaise szturchnął blondyna.
Zdezorientowany chłopak uniósł swe stalowe oczy i z irytacją wpatrywał
się w jej gromiące spojrzenie. Na jego usta wpełzł sarkastyczny
uśmiech, oparł się wygodnie o oparcie krzesła i bez mrugnięcia okiem
wyrecytował oczekiwaną przez profesor odpowiedź.
- 10 punktów dla Slytherinu. – wręcz warknęła w stronę klasy.
Zabini oparł policzek na dłoni i wbił swoje ciemne oczy w przyjaciela,
który jak nigdy był myślami w innym miejscu.
- Co jest? – zmarszczył brwi i przymrużył oczy, chcąc wyciągnąć ze
Smoka prawdę.
Ślizgon wyprostował się i rzucił mu nic nie znaczące spojrzenie.
Następnie porwał w dłoń pióro i notował, aby już nie zadawano mu
żadnych pytań.

**
- Nie widziałeś Miony? – zapytała Ruda, przemierzając ze swym
towarzyszem korytarz.
- Nie, nie ma jej u Rona? – Harry uniósł brew.
- Nawet o nim nie wspominaj! – syknęła
- Coś się stało? – Potter delikatnie nachylił się do twarzy
dziewczyny.
Weasley rzuciła mu spojrzenie w stylu „nie drąż tematu” i
przyśpieszyła.
**

O tak, to chyba jedno z najlepszych miejsc w Hogwarcie.  Błonia, które
tak pięknie potrafią się zmieniać. Dziś zagościły na nich ciepłe
promienie, które w idealny sposób podkreślały ich złotą barwę. Hermi
zaszyła się pomiędzy dwoma drzewami, swoje spojrzenie wbiła w gładką
taflę wody przed nią.  Z jednego drzewa spadł liść, który zaburzył
harmonijny spokój stawu. Potrząsnęła głową i mocniej wbiła swe plecy
w korę, przypominając sobie ostatnie zdarzenie, miała ochotę się w
nią wtopić. Przycisnęła mocno torbę do swojej klatki i spuściła
wzrok. Zacisnęła usta w linie, aby powstrzymać palące łzy. Usłyszała
głębokie westchnięcie i otarcie o korę. Uniosła gwałtownie głowę, a
jej źrenice rozszerzyły się dwukrotnie. Rozejrzała się dookoła,
nikogo nie dostrzegła. Głośno przełknęła ślinę ze strachu i z
wahaniem, że ktoś nad nią stoi podniosła głowę.  I tam nikogo nie
dostrzegła. Odstawiła torbę i jak najciszej wstała.   Znów się
rozejrzała. Oparła dłonie o drzewo i przesunęła się w lewą stronę,
aby zobaczyć czy kogoś nie ma po drugiej stronie. Tak, właśnie stamtąd
słyszała ten dźwięk. Ujrzała Draco, siedział oparty o konar, a
głowę miał uniesioną do góry,jednak  oczy zamknięte. Stała tak jak
wmurowana. Wpatrywała swe duże oczy w jego potargane blond włosy, bladą
cerę i idealnie wyrysowane usta. Wciągnęła gwałtownie powietrze,
szybko przyłożyła dłoń do ust. Otworzył swe szare, smutne oczy,
spojrzenie wbił w zmartwioną twarz Gryfonki.  
- Granger, nie gap się tak. – znów zamknął oczy.
Hermi odskoczyła na lodowaty ton głosu blondyna. Znów otworzył oczy,
ale tym razem nie było w niech smutku, a raczej ulga. Czy to możliwe, że
jej widok zepchnął smutek, a zrobił miejsce uldze?    

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 1

Koniec wojny  to chyba najszczęśliwszy moment w ich życiu. Gdy tylko dostrzegli się w ruinach i gruzach Zamku, rzucili się natychmiast w swoją stronę, aby się przytulić. Zaczęli płakać ze szczęścia, które rozrywało ich ciała. Znów spojrzeli na siebie. Wszyscy troje, brudni, podrapani, ze świeżymi ranami, ale byli naprawdę szczęśliwi. 
***
- Gotowi? – zapytał donośnie Pan Weasley. 
- Dzieciaki, pośpieszcie się! – krzyknęła Molly. 
- Już, już.. mamo. – powiedziała Ginny, targając po schodach swój
kufer. 
- Daj to, dziecko. -  wyciągnął do niej rękę ojciec.
***
  Draco stał przed lustrem, poprawiając srebrno-zielony krawat. Nie  patrzył w swoją twarz, sam nie wiedział czy nie potrafi spojrzeć  sobie w oczy, czy bał się kogo w nich zobaczy. Obok niego wręcz bezszelestnie pojawiła się Narcyza. Uniosła mu   podbródek na wysokość szaroniebieskich oczu. Matka zawsze wie. 
 - Mamo.. Jak to będzie wyglądać? – zapytał zmartwiony. 
 - Draco, jesteś wartościowym człowiekiem. – odsunęła blond kosmyk  z jego oczu. – Nie masz się czego obawiać. – uśmiechnęła się delikatnie – Pamiętaj, że Hogwart to twój drugi dom. – poprawiła kołnierzyk jego białej koszuli.
 - Zwłaszcza, że to w większości z naszego majątku go odbudowano. –  wtrącił zimno Lucjusz, kładąc nacisk na NASZEGO.
Draco spuścił wzrok. W tej niezręcznej ciszy rozległ się dzwonek. Narcyza otworzyła drzwi, a w futrynie pojawił się Blaise Zabini. Na twarzy kobiety zagościł uśmiech. To trudne, gdy przez całe swe życie starasz się zachować powagę i kamienną twarz. 
 - Witam państwa Malfoy’ów.  – skłonił się lekko. Następnie z uśmiechem od ucha do ucha przywitał się z blondynem. 
 - Gotów na przeżycie nowych przygód? – objął go ramieniem.
- Taa, już się nie mogę doczekać transmutacji. – zironizował chłopak. 
- Pośpieszcie się, bo zaraz nigdzie nie zdążycie. – Cyzia ucałowała chłopców i spojrzała jeszcze raz na dzieci. Przez chwilę znów widziała ich jako 11-letnich łobuzów. Jedna z łez zakręciła się w oku Narcyzy. 
- Do widzenia. – ucałował jej dłoń Draco.
- Do zobaczenia. – Blaise ponowił czynność. 
- Niedługo wrócę. – Lucjusz złożył pocałunek na jej chłodnych ustach. 
**
  W Wielkiej Sali panował gwar. Wszyscy podziwiali odbudowany Zamek, witali się, śmiali, wspominali. 
  - Proszę o zachowanie ciszy. – w Sali rozbrzmiał głos profesor Minervy McGonagall. Uczniowie zajęli swoje miejsca i skupili się na przemówieniu Dumbledore.
 - Chciałbym na wstępie serdecznie powitać wszystkich uczniów.  Zwłaszcza pierwszoklasistów. – skupił wzrok na zgromadzonych dzieciach. – Chciałbym także podziękować za walkę. Waszą walkę za nasz Hogwart. – w tym momencie rozległy się brawa, Albus uniósł ręce w górę dając do zrozumienia, aby znów zapanowała cisza. - Chciałbym wyróżnić uczniów, którzy zasłużyli na stopnień Prefekta Naczelnego. Poproszę o wystąpienie: Hermiona Granger, Ronald Weasley, Pansy Parkinson, Draco Malfoy – po odczytaniu nazwisk rozbrzmiały brawa. Każdy z uczniów stanął na równym stopniu. Wszyscy dumnie wysunęli pierś. Każdemu z nich opiekun przypiął odznakę. Następnie podano im kielich z sokiem. 
 - Proszę o wzniesienie toastu za naszych Prefektów! – Dyrektor wzniósł kielich górę. – Mam nadzieję, że będą godnie  reprezentować swoje Domy jak i całą Szkołę. – ponownie rozbrzmiały  oklaski. 
 - Nie mogę uwierzyć, że ten padalec otrzymał odznakę. – szepnął  Ron do Hermiony.
 Dziewczynie nie zdążyła odpowiedzieć, bo Draco postanowił się odgryźć:
- Uważaj Wieprzlej jak się wyrażasz o osobach z wyższych sfer. – syknął chłodno. 
Hermiona wywróciła teatralnie oczami. Jednak nic się nie zmieniło. Draco znów uważa się za Księcia, znów słychać westchnienia dziewcząt w jego kierunku. Harry to Wybraniec, który uratował Świat Czarodziejów. Hermiona to, ta najmądrzejsza Gryfonka, a Ron wciąż nie potrafi panować nad emocjami. 
- Możecie wrócić na miejsca.
Każdy ze stołów otrzymał plan lekcji. Większość uczniów z  ekscytacją go studiowała.
- Ron, skończyłeś już? – zniecierpliwiona Hermiona chciała go powstrzymać przed wepchnięciem do ust ogromnej łyżki z pastą. 
- Zachas sonhe. – wymamrotał z pełnymi ustami.
- Co? – Zmarszczyła brwi.
- Zaraz skończę. – przełknął.
- Gdzie się wam tak śpiesz? – dopytywał się Harry, kończąc swoją zupę.
- Musimy oprowadzić pierwszoklasistów. – brunetka wskazała na najmłodsze dzieciaki. 
Jej wzrok mimowolnie przeleciał po całej Sali, ale zatrzymał się na konkretnym stole. Stole Slytherinu i na szczególnej osobie – blondwłosym Ślizgonie. Jego wzrok przeszywał ją na wskroś. Dziewczyna wzdrygnęła się natychmiast. Na twarzy Smoka pojawił się ten znany wszystkim cyniczny uśmiech. 
- Dołączysz później. - westchnęła Gryfonka, patrząc na to, jak Ron zachłannie pochłania kolejne porcje jedzenia.
- Mhmm. – mruknął, pałaszując kolejne danie.      
** 
- Nowy plan, nowe zajęcia. – wyszczerzył się Blaise.
Draco w odpowiedzi mruknął coś pod nosem. Swoim przenikliwym wzrokiem wpatrywał się w Gryfonkę, która zmierzała do pierwszoklasistów.
- Ale pocieszę Cię. – szturchnął go.  – Nie mamy wcale tak dużo wspólnych zajęć z Gryffindorem. – podsunął mu plan pod nos. Malfoy z zainteresowaniem przejął kartkę. 
- Czyżbyś był zmartwiony? – zaśmiał się Zabini.
Chłopak puścił to mimo uszu. Widząc, że Granger zabiera pierwszoklasistów na zwiedzanie Hogwartu, wstał jak oparzony.
 - Pansy. – gdy dziewczyna usłyszała swoje imię w ustach Draco,  natychmiast wstała i wiernie jak pies, a zadowolona jak dziecko z lizaka,  dotrzymywała kroku Blondynowi.  
 - Pierwszoklasiści Slytherinu, za mną. – warknął na wystraszone  dzieci. 
**
- A tutaj znajduje się Pokój Życzeń. – Hermiona wskazała na ścianę i miała już wyjaśnić jak działa, gdy ktoś wtrącił swoich kilka
galeonów. 
- A tutaj kochane dzieci jest pospolita, brudna szlama. – blondyn wskazał na Hermionę, na co grupa Ślizgonów automatycznie odsunęła się o krok. Pansy, widząc tę scenę, parsknęła śmiechem.  
- Chciałabym was Gryfoni, ostrzec przed pewnymi tchórzliwymi, tlenionymi fretkami. – odgryzła się wskazując dłonią Malfoy’a. 
- Uważaj Granger, stąpasz po wyjątkowo cienkim lodzie. – rzuciła ostrzegawczo Parkinson. 
Hermiona zacisnęła odruchowo szczęki. Nie miała zamiaru robić przedstawienia, więc rzuciła krótko w stronę Draco:
- Jakiś Ty głęboki, Malfoy!
- Gdybym był głębszy, to byś się utopiła. – prychnął.
- Nie masz się czym chwalić. – zza pleców dziewczyny wynurzył się Ron.
- Witamy, witamy zdrajcę krwi! – kpiła Pansy. – Naprawdę zacna z was para. – zaśmiała się pogardliwie. – Weasley zacisnął pięści i nienawistnym spojrzeniem mierzył dwójkę Ślizgonów.
- Nie warto. – westchnęła ciężko Hermiona i odwróciła się wraz z pierwszoklasistami. 
- Racja. – przyznał Draco – Gryfoni zawsze byli tchórzami, na dodatek brudnymi.
 Rudy odwrócił się na pięcie i nie miał zamiaru odpuścić. Zacisnął  pięści tak mocno jak potrafił i rzucił się na Ślizgona. 
- Ron, nie! – krzyknęła Granger, lecz za późno. 
Draco, jako szukający nie mógł mieć spóźnionego refleksu, to nawet nie miało prawa pojawić się w jego naturze. Odsunął się w bok, co spowodowało, że Ron uderzył o posadzkę. Dziewczyna rzuciła się, aby mu pomóc. Draco odepchnął ją i rzucił się wściekle na Rudego. Usiadł na nim okrakiem. Uderzył Rona w twarz dwa razy; z prawej, a później z lewej strony. Chłopak krwawił z nosa, a tłum dzieci, zarówno Ślizgonów jak Gryfonów, był wręcz przerażony. Ron szarpnął szatą Blondyna, chcąc,aby się przewrócił. Jego starania były daremne. Draco zadał mu cios na wysokości skroni, moc w pięściach Ślizgona była tak silna, że brew Weasleya pękła, a on sam stracił przytomność. Trwało to zaledwie kilka minut, ale krewa w żyłach Hermiony buzowała.
Jak ma obronić przyjaciela przed śmiercią z rąk Malfoya?! Emocje wzięły górę, nie zastanawiając się dłużej, rzuciła się na blondyna, który klęczał nad nieprzytomnym Ronem z zakrwawionymi pięściami, zacisnął je jeszcze mocniej i chciał to w końcu raz na zawsze skończyć, jednak nagle poczuł ciężar na swoich plecach i burzę brązowych loków przed oczami. Hermiona wisząc na Draco, czuła każdy jego napięty mięsień i emocje, które emanowały od niego na kilometr. 
- Ty brutalu! – wrzasnęła wściekła Gryfonka, okładając go pięściami. – Nienawidzę Cię! – szarpała za jego szatę, uwieszona na nim całym ciałem. 
- Zostaw go, szlamo! – Pansy zaczęła szarpać ją za włosy.
Dzieci nie miały pojęcia co robić. I to mieli być Ci wzorowi Prefekci?! Zachowują się jak zwierzęta! Jedna, jak i druga grupa pierwszoklasistów cofnęła się w róg ściany. 
- Co tu się wyprawia? – chrząknęła z niedowierzaniem McGonagall. 
Cała trójką znieruchomiała. Draco odrzucił z twarzy włosy Hermiony, a Pansy zamarła trzymając puszyste loki Gryfonki. Uwieszona na Ślizgonie Hermiona, uniosła głowę.
- Pani McGonagall.. – chrypnęła Miona.
Cała trójka natychmiast się ogarnęła. Pansy puściła włosy Hermiony. Gryfonka zsunęła się ze Ślizgona, a Draco wstał i wyprostował się, nawet w takiej sytuacji zrobił to z wrodzoną klasą. 
- Co tu się dzieje?! – uniosła głos profesor. 
- To wszystko jej wina! – wrzasnęła Pansy wskazując na Mionę.
Opiekunka Gryffindoru dopiero w tej chwili dostrzegła nieprzytomnego, zakrwawionego Ronalda. 
- Na Merlina..- Wytrzeszczyła oczy.
- Pani profesor.. – Ryknęli chórem, chcąc się tłumaczyć.
- Dosyć tego! – wrzasnęła bez grama cierpliwości.  
***
- Pozwólcie, że ostatni raz przerwę wam posiłek, moi kochani. – Dumbeldore spojrzał swoimi ucieszonymi oczami na każdy stół – Chciałbym powitać, a jednocześnie przedstawić wam Avalon Geran. – drzwi do Sali otworzyły się, a w nich stała drobna dziewczyna w eleganckiej, ołówkowej spódniczce przed kolano i białej, koronkowej bluzce. 
Speszona przeszła przez sam środek Sali. Nie chciała, aby ktokolwiek na nią patrzył, a co dopiero o niej mówił. Usiadła na krzesełku. Odrzuciła z twarzy puszyste, brązowe loki i uniosła swe duże brązowe oczy, żeby spojrzeć na wszystkich.
- Stary! Ona wygląda jak Granger! – Powiedział z niedowierzaniem Zabini do Smoka, którego jak się okazało nie było obok. Jednak Ślizgon się tym w ogóle nie przejął, patrzył na zarumienioną, a jednak tak uroczą twarz Avalon. 
- Slytherin! – wrzasnęła Tiara, a Blaise nie wiedząc czemu podskoczył i krzyknął z zadowolenia. Połowa Sali spojrzała na chłopaka jak na wariata, jednak najbardziej spiorunowały go Ślizgonki. Diabeł nie wziął jednak tego do siebie i wskazał uroczej Ślizgonce miejsce obok siebie. Jak widać nie tylko jemu spodobała się dziewczyna, zaraz wokół nich pojawiło się kilku Krukonów, Puchonów a nawet Gryfonów.  
**
- Co wy sobie wyobrażacie?! – warknął Snape, piorunując każdego z uczniów.
- Czy to mają być Prefekci?! – piekliła się McGonagall. – Nigdy w życiu nie było mi tak wstyd.. – żachnęła Profesor obdarzając swym spojrzeniem szczególnie Hermionę, której oczy się szkliły od napływających łez. 
- Ja nic nie zrobiłam. – oburzyła się Pansy.
Draco nawet nie podjął próby tłumaczenia się. Spojrzał na surową minę Snape'a, a następnie spuścił wzrok i starał się zetrzeć krew Weasleya z rąk.
- Co to miało być?! – wrzasnął Snape.
- Nigdy, w całej mojej karierze, żaden Prefekt mnie tak nie zawiódł. – spojrzała z wyrzutem Profesor transmutacji – Nigdy! – zaznaczyła dobitnie. Gryfonka spuściła wzrok, aby ukryć spływające łzy.
- Minus 50 punktów dla Slyhterinu! – oznajmiła Minerva, piorunując wzrokiem Dracona. 
- Dla Griffindoru, również! – syknął Severus.
Oboje nauczycieli piorunowało się wzrokiem. Cała trójka jęknęła, przeraźliwie.   
- Do tego szlaban! – dobił ich Mistrz eliksirów. - Na cztery tygodnie!
- Pierwszy tydzień pary mieszane. – dodała.
- To znaczy? – Malfoy zmarszczył brwi.
- Pansy Parkinson, Pan Malfoy, chyba dalej wiadomo? – spojrzał wyczekująco na Gryfonkę, ona w odpowiedzi potrząsnęła głową.
- Drugi tydzień: Panna Granger i Panna Parkinson.. – dziewczyny spojrzały na siebie z niechęcią. 
- Trzeci: Panna Parkinson, Pan Weasley oczywiście Pan Malfoy, Panna
Granger. – Pansy aż poczerwieniała z wściekłości. Nie wyobrażała sobie tej szlamy i Draco sam na sam. 
- Czwarty: wszyscy razem. – zakończył Snape. 
- Pierwsza para szlaban na poddaszu - segregowanie zalegających rzeczy. Druga w Sowiarnii - sprzątanie.
- Sposobem mugolskim! – ryknął Snape.
Draco nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. On i sprzątanie, to są chyba jakieś żarty!
- Na kolejne tygodnie wyznaczymy wam inne miejsca. Zaczniecie zaraz po odzyskaniu pełnej dyspozycyjności przez Pana Weasleya. 
- Nie zasługujecie na te odznaki! – syknął Snape, dotykając plakietki na szacie Pansy.
- A co z Ronaldem? – zapytała, zasmarkana Granger.
- Na razie podano mu eliksiry i czekamy na przyjęcie się wraz z ocknieniem. – westchnęła Minerva.
Hermiona spojrzała z wyrzutem na Draco, przepełniała ją nienawiść miała ochotę rzucić się na niego i rozszarpać mu gardło.
- Natychmiast do swoich dormitoriów! Nie chcę was dziś oglądać, matoły! – gdyby Snape tylko mógł, to przylałby każdemu uczniowi po kolei.
Uczniowie w ciszy opuścili gabinet. McGonagall nie mogła uwierzyć w to, co się stało, jednak najbardziej bolało ją ukaranie Hermiony. Nie mogła patrzeć jak płacze, w jej oczach było widać skruchę, jednak zawiodła się jej zachowaniem i brakiem opanowania zwłaszcza przed pierwszoklasistami.
**  
Blondyn leżał w swoim łóżku i zwierzał się ze swojej pierwszej „przygody” Zabiniemu, który siedział wygodnie w fotelu, popijając Ognistą. 
- Wyobrażasz to sobie?! – podniósł się i spojrzał na wyluzowanego współlokatora.
- Po co się za nią wlokłeś? – zapytał, przełykając ostry płyn. 
Malfoy w odpowiedzi spiorunował go wzrokiem, jak on mógł?! Miał mu przytakiwać i go pocieszać, a nie bezczelnie wylewać całą prawdę.
- Szlaban! Na cztery tygodnie! W dodatku z Gryfonami! – wypluł Ślizgon.
- Oj daj spokój, nie są tacy źli. A powiem Ci, że Granger tu i tam się wyrobiła. – Blaise uniósł dwa razy brwi, dając tym do zrozumienia, że jest ładna.
- Jesteś ohydny! – rzucił w niego poduszką.
- Oj Smoku, nie przesadzaj! – odrzucił mu jaśka i znów nalał alkoholu.
- Nie przesadzam! To po prostu obrzydliwe. – skrzywił się.
Diabeł wstał i podał mu szklankę, wzdychając przy tym ciężko.
- Jak chcesz! – wzniósł oczy ku niebu. – Siedzisz w bagnie po uszy i robisz przysiady. – zaśmiał się szyderczo.
** 
W końcu w dormitorium. O ile życie jest prostsze, gdy jest ono prywatne. Hermiona rzuciła się na łóżko i westchnęła ciężko na samo wspomnienie dzisiejszego incydentu. Krzywołap wykorzystując jej pozycję, wpełzł na plecy swojej pani, ugniatając je przy tym i mrucząc swą słodką melodie.
- Złaź, Grubasie! – zaśmiała się ciepło.
Nie na długo mogła cieszyć się samotnością, bo od strony Pokoju Wspólnego Gryffindoru usłyszała nerwowe dobijanie się. Zwlekła się z łóżka i łaskawie otworzyła. Nie zdążyła się nawet przywitać, bo Ginny zarzuciła ją pytaniami:
- Jak to się stało? – wrzasnęła, unosząc ręce.
Hermiona zaczęła nerwowo masować skronie.
- A Tobie nic się nie stało? – obróciła Mionę dookoła.
- Nie, nic mi nie jest. – opadła na zamszowy fotel – Przynajmniej fizycznie. – dodała ciszej.
Gdy Granger ujrzała wyczekujące spojrzenie Rudej, zaczęła  jej tłumaczyć wszystko od początku.
- Ten Malfoy.. – syknęła oskarżycielsko Weasley.
- Naprawdę nie mam ochoty dziś go widzieć, słyszeć, czuć.. – Zakryła twarz poduszką.
- Idziesz jutro do Skrzydła? – zamieniła temat Gin.
- Tak, zaraz po śniadaniu. Idziesz ze mną? – podniosła się. Weasley w odpowiedzi skinęła głową.
- Gin, wybacz, ale jestem zmęczona. – westchnęła. – To był parszywy dzień.
- Rozumiem. – wstała i ucałowała ją w czoło. 
Doskonale wiedziała, że każde spotkanie z tym konkretnym Ślizgonem źle wpływało na Hermi.
 – Dobranoc. – zniknęła za drzwiami.